czwartek, 1 czerwca 2017

Mercato -czyli, aby ludziom żyło się wygodnie i w dostatku

Nawet niewidomy dostrzeże pewną tendencję, letnie okna transferowe w wykonaniu Marotty i spółki przypominają efekt kuli śnieżnej. Niemal coroczne, podbicie sumy wydanych środków, lepsi piłkarze, z ładniejszymi żonami i bogatszymi rubrykami na Wikipedii, nie mówiąc o bardziej zuchwałych agentach. W drugą stronę, co najmniej jeden starter szukający szczęścia poza Italią zasmuca przeciętnego kibica Juve. Skoro ekspert od tanich i darmowych transferów przeszedł na stronę Mamony i nie boi się częściej zaglądać do portfela, to spodziewajmy się kolejnego przepychu. Na jednym Higuainie poprzestawać nie wypada(?), a nawet jeśli, to finaliście Ligi Mistrzów i krajowemu hegemonowi przysługuje nowy kucharz. Bo nawet, jeśli w karcie menu specjałów i delicji w dostatku, trochę szpanu nie zaszkodzi. By w Mediolanie nie poczuli się za pewnie, a ludziom żyło się lepiej, wygodnie i w dostatku. 

Lato jego mać- wolne wieczory, leniwe popołudnia, weekendy w plenerze i pustka jak po pierwszej miłości. "Ale by siadło takie Crotone z Pescarą" i posłuchałby człowiek opowieści o dziwactwach z Neapolu lub anegdot z tysiąca i jednej Kapicy. Jeden sezon się kończy, drugi zaczyna. Ten, gdzie pieniądz deprawuje i potęguje patologie, niczym diabeł mąci umysły i prowadzi do zepsutej Anglii. W prawdzie, jako kibic klubu, który wydał 90 mln na jednego piłkarza powinienem trzymać język na wodzy, ale grzeszek to sporadyczny i w pełni odpokutowany finałem. Mercato przestało być rynkiem piłkarskim w wąskim rozumowaniu. Nie tyle kupowanie piłkarzy, co nakręcanie mody na klub, kreowanie wizji, lokowanie produktów, demonstrowanie siły, budowanie brandu i gdzieś na końcu- dobro sportowe. Może kibice takiego Atlethic Bilbao mają wy...e na splendor biznesowej karuzeli. Target ściśle określony, plotkować jest ciężko. Ale Juventini, kromkę z masłem i wysuszonym salami wcina w towarzystwie Douglasa Costy, Balde Keity lub Patricka Schcika. Bo co to byłby za poranek bez kolejnej przymiarki na nowy sezon.

Blah, blah, blah, deal Pogby zrewolucjonizował zjawisko "wielkiego transferu". Wejście do popkultury było pretensjonalne, za to efektywne w skutkach, trollowanie wielopoziomowe popsuło PR Francuza na J-Stadium, jednak globalnie zyskał na statusie most wanted. Dla porównania, transfer Pipity przypominał angaż w urzędzie gminnym, trochę kontrowersji, lokalnych niesnasek i pokaz siły dla ludu. Nie odmawiam działaczom Starej Damy braku marketingowej smykałki, ale w tym przypadku biznes miał drugorzędne znaczenie. Marotta sięgnął po piłkarza, który robi różnicę, produkt reklamowy może słaby na tle Luisa Suareza lub Roberta Lewandowskiego, ale to dobry w swoim fachu. Powodów do pozyskania piłkarza jest sporo, a to zaprzyjaźniony agent chce wypromować przyszłe zera na koncie przed właściwym transferem i wepcha takiej Valencii jakiegoś Gomesa, to Felix Magath pomyli rzeczywistość z grą Monopoly. Inni kupują, bo nowe koszulki trzeba sprzedać, Anglicy bo kibice muszą odświeżyć swoje fantasy, Chińczycy bo ich stać, PSG bo ludzie znajomych ludzi mówili, że był dobry,  Wenger- żeby nie hejtowali za stagnację. Argumentów by przysporzyć pracę działu księgowości nigdy nie zabraknie.
Transfery wypełniły lukę emocjonalną, gdy słońce przygrzewa, a do startu rozgrywek dalej niż bliżej. Nie ma la zabawy, nie ma włoskiej roboty, są igrzyska tłustych sum. Dla niektórych udane mercato staje się wyznacznikiem całego sezonu. Panowie z niebiesko-czarne części Mediolanu piłkarsko wiele nie ugrali, ale za to jaki fajny ten Inter na papierze. Mistrz Europy Joao Mario, nowy Ronaldo-Gabigol, Antonio "prawilny kowboj" Candreva, nie ma co, paka na TOP3. Może i kolejne miesiące przyniosą kolejne perełki w diademie Chińskiego magnata. James Rodriguez, Angel Di Maria, Grzegorz Krychowiak. Powodzenia bracia i siostry, może to sprawi, że poczujecie jak smakuje prawdziwy triumf. Wprawdzie nie na boisku, ale zawsze ucieszy bardziej niż siódma lokata. Druga część stolicy Lombardii równie głodna w sukcesy, nawet jeśli opierają się na spasłym koncie właścicieli, liczy na udane lato. Ci jednak są bardziej chłonni jeśli chodzi o ilość, nawet Kessie z przekręconym licznikiem siadł z przyjemnością. Morata to już inny kaliber, pokazanie, że gorsi od Starej Damy to na pewno nie są. Tylko draki Donnarummy żal. A skoro Pan Raiola przywołany do tablicy, to warto przyznać mu miano jednej z najczęściej wymienianych osób w dyskusjach kibiców zbliżających się wakacji. Wpadka z robotą papierkową był niewielkim wypadkiem przy pracy, teraz na umowie wychowanka Milanu zmażę plamę. Żeby tym z Fify w głowach się nie poprzewracało.

Teoretycznie, każdy chce się wzmocnić, tym bardziej, gdy ambicję przechodzą ponad stan. Lotito wyprzedzając konkurencję, wierzy, że kolejny raz Lazio niezostanie rozkupione, Monchi tanim kosztem, by po latach odbić sobie z nawiązką. Akurat ten, będzie miał za co kupować. Salah, Nainggolan lub Manolas, można przebierać w ofertach i śrubować cenę. Nawet Włoskie Monaco i zakompleksiony sąsiad zza między czują bluesa, stracą mainstreamowe postacie, ale rekompensata ubytków poprawi nastroje. Zarówno transfery "in" i "out" mają swój smaczek. Za Hernanesem nikt nie płacze, za Vidala kieliszki były pełne, żal za przedterminowym i jeszcze mogącym Tevez już zabolał. Trochę jak z miłością, piłkarz niczym kochanka, dziś wierny, jutro obudzi się przy innym. Do natury piłkarza przyczepiać się nie warto, zeszłoroczni banici wyrównali stan zranionych uczuć. O ile Dybale nie przekręcą telefony z Madrytu, a Guardiola nie z molestuje Bonucciego i Alexa Sandro, szerokiego uśmiechu Beppe Marotty nic nie pozbawi.

Wierząc na słowo naszego guru, latem do Turynu trafi pomocnik z wielkim nazwiskiem. Nie chodzi o kapitaliki w pisowni lub nadmierną ilość spółgłosek. To ma być Higuain wśród pomocników, gwiazda pełną gębą. Takie oto zapowiedzi padły pod koniec grudnia, gdy Tolisso pojawiał się w plotkach, a temat Verrattiego był świeży i w miarę aktualny. Dziś pomocnika w Turynie za bardzo nie chcą. Dziwactwo Allegriego przewróciło do góry nogami priorytety Starej Damy, z ciasnoty ataku- "bo jest Pipita, Dybala, Mandzu, zdolny Pjaca" wyszła pusta ławka rezerwowych. Tu prasa ma pewniaków, Douglas Costa zdaniem Di Marzio- główna postać, jeśli chodzi o plany na wzmocnienie skrzydła, Bernardeshi- pupil Gigiego Buffona i punkt zapalny w relacjach z działaczami Violi, Balde Keita- niemal przyklepany przez Milan, rzekomo zdecydowany na transfer do Turynu. Podobno najbardziej realistyczne nazwiska i co najmniej jeden na Allianz Stadium jest pewny. Skrzydła Juve inspirują dziennikarzy, Angel Di Maria ma trafić po finale, L`Equipe widzi Thomasa Lemara, jak i najgłośniejsze nazwisko ostatnich miesięcy- Mbappe. Alko-gossip- inaczej tego nie widzę.

Hasło "Juventus" nie schodzi z rubryki plotek transferowych. Notowania zależne od chwilowego stanu umysłu, Szczęsny bliżej statusu następcy Buffona, przed Meretem i już prawdopodobnie przegranym tematem Donnarummy, w obronie De Sciglio przekreśla szansę na pozyskanie Contiego. W drugiej linii, zatłoczone coraz to bardziej fikuśnymi kandydaturami Juve wyraźnie straciło  na kilogramach. Plotek z Emre Canem lub  Milinkovicem-Savicem nie uświadczysz, hype Fabinho robi swoje, opcja godna pokusy- Leonardo Paredes brzmi jak deja vu. Wspólnym mianownikiem transferowych doniesień jest fakt, że Marotta uzupełnia skład pod obecne ustawienie. Zapowiedź gwiazdy w postaci pomocnika z najwyższej pułki trafiło do kosza. To skrzydła potrzebują świeżej krwi i zluzowania eksploatowanych liderów.  Jeden Schick to już sporo, young Ibra i w dodatku na skrzydle casus Mandzukica powieli, kolejni czekają na ostateczne "si" ze strony Starej Damy. Zarówno Balde Keita jak i Bernardeshi pasują jak ulał do układanki Allegriego, skrzydłowy Bayernu? Opcja najbardziej dostępna ale i ryzykowna, w Monachium tęsknić nie będą.
Być może istnieje alternatywna rzeczywistość, w której pocałunek herbu klubu po podpisaniu kontraktu oznacza jawną prostytucję, a piłkarze kierując się wyborem nowego pracodawcy w pierwszej kolejności biorą pod uwagę wielkość klubu, szacunek do kibiców, czy też ambicję czysto sportowe. Po Marottcie spodziewać się możemy niemal wszystkiego. Od uwiedzenia Insigne, po odbitego z rąk Paryżan Verrattiego. Ten ostatni równie realny, co transfer fana kunsztu Włoskich sędziów- Radja Nainggolan. Sezon ogórkowy dopiero się rozkręca. Kilka wymyślnych idei dopiero kiełkuje w przegrzanych redakcjach. Z przyziemnych tematów i w miarę wiarygodnych doniesień wyciągam margines czystko plotkarskiej schedy natury ludzkiej. Fantazjować lubi każdy, sek w tym, że moc sprawczą mają tylko nieliczni.


Fino Alla Fine
Forza Juve 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz