środa, 24 maja 2017

Rotacja- trend przyszłego sezonu

Dojechać z formą na kluczowy moment- niby wiadomy cel każdego coacha, jakimi środkami- to już inna para kaloszy. Podobno wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, oszczędność sił, granie na drugim biegu, postawienie na jednego konia, rób ta, co chceta, byle wynik się zgadzał. Biorąc pod lupę finalistów tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, widzimy fundamentalne postacie, największe diamenty, jakość gdziekolwiek spojrzymy, ale też mocniejsze i słabsze elementy układanki. Gdzieś, w drugim rzędzie stoją bohaterowie dalszego planu, scenariuszem mniej skrępowani, ale jakże cenni, gdy maraton odbiera prąd mięśniom, a kilometrów jakby przybywało. Zarówno Allegri jak i Zidane opowiedzieli się za pluralizmem, niech klub kokosa przejdzie do lamusa, rezerwa pozostanie terminem zarezerwowanym dla armii, wszyscy na pokład, bo każda para rąk, nóg potrzebna jak tlen.

Niema nadludzi,  ponad 50 spotkań w trakcie sezonu nikt nie obskoczy. Pretensję do UEFY, żyć jakoś trzeba, a problem nie pojawił się wczoraj. Na wąskie postrzeganie wyjściowej jedenastki mógł pozwolić sobie taki Antek Conte, liga plus krajowe puchary- easy, dadzą radę z palcem w tyłku. Z nerwusem pogadamy za mniej więcej rok, gdy rotacja jak i Liga Mistrzów nadal pozostaną zbyt wytwornym terminem. Horyzontalnego klimatu nie udźwignęło kilku dżentelmenów, Ancelotti, Spalletti, Luis Enrique. W mniejszym lub większym stopniu bardziej przywiązani do pierwszego wyboru, inni świadomi, że ławka rezerwowych niepowstała by chować wielkie talenty przed światem. Za słabi na pierwszy gwizdek, ale i takich potrzeba w każdym klubie. Abstrahując od powodów, wszyscy wymieni jak jeden mąż, polegli jeszcze w przedbiegach. Nieźli na jesień, zimą nawet, nawet, ale wiosna zabrała to co brało się na kredyt. Wypompowanym Bawarczykom zabrakło co najmniej kilku lat dla połowy wyjściowego składu, nawet Milan Lab byłby bezskuteczny. Tym razem długowieczność zabolała, Robben i Ribery przesiedli się z Audi R8 do Opla Corsy, mit świeżości prysł niczym gorący temperament Vidala. Carlito z niejednej piekarni jadał chleb, to i dywagacje o potrójnej koronie miały większe racje bytu niż w Turynie. Jednak, że paliwa starczyło zaledwie na połowę drogi, to i wystawiono szkolną tróję za pierwszy sezon na Allianz Arena. Nieco inaczej temat rotacji ugryzł Luis "rozstrzelamy Juve" Enrique. Ten to przejechał się na letnim udarze, miała być najsilniejsza kadra od lat, a tu kasztany mają dać drugi oddech Dumie Katalonii? Spal niby chciał mieszać, ale jeszcze wyżej w hierarchii widniała ligowa gonitwa. No i masz Ci los, nawet na Coppa Italia sił brakło.

Zajechać jednym sezonem potrafił Mourinho. Jego Chelsea połknęła Premier League bez przepitki, w kolejnym sezonie zgagę odczuwano do ostatniej kolejki. W Turynie celebrujemy 6 tytuł z rzędu, jedynie szóstka piłkarzy zaliczyła komplet sukcesów. Brak stabilizacji w kadrze? Nic bardziej mylnego, Marotta dba o krwiobieg niczym prof. Zbigniew Religa. Znudzonemu Vidalowi nie stawał na przeszkodzie, dla Pogby Stara Dama przestała być atrakcyjna, Morata powrócił na stare śmieci. Inni odeszli, gdy zegar tykał coraz głośniej, bądź hemoroidy dawał w wznak. W zasadzie, niema za kim tęsknić. Maskotka Padoin, maestro- etatowy Texas Ranger Pirlo, bądź krezus Tevez? Jakościowy ale i ilościowy level up. Juve dycha żelaznymi płucami, nie tyle przez wspomnianą jakość, a sposób jej użytkowania. Zarówno pierwszy i drugi garnitur, miał swoje minuty. Taki Sturaro pomimo nie wykorzystanej okazji grudniowych występów i licznego grona rywalizującego o grę nie zaliczył leniwej wiosny. Gdyby nie kontuzja Pjacy, tryb zmian byłby jeszcze bardziej okazały.
3 lata temu na Twitterze... 

Życie jak w Madrycie. W mistrzowskim sezonie pograli niemal wszyscy. Wkład w sukces solidarny, do bramki rywala trafiali prawie wszyscy piłkarze z pola (Contreao wyjątkiem). Nawet marudzący o małą liczbę minut James osiągnął double-double, świeżość gum Orbit może reklamować jedynie jakiś Fabio Contreao lub Ruben Yanez. Zidane odważnie zmieniał skład, dwie odmienne jedenastki na przestrzeni tygodnia, brak BBC choć to nie Copa del Rey- no problem. Pochwały za uświadomienie CR7 biegnącego czasu w pełni zasłużone, ale sadzanie na ławkę rozkapryszonych modnisiów to już wyższa szkoła jazdy. Ileż słowiańskich kr...w padało przy linii bocznej, gdy ruszano święte krowy? Ile razy czkawka mąciła spokój wielkiego Zizu? Naturalna różnica w cenie sukcesu pomiędzy wartością netto, a brutto. A więc wkład niedocenionej piechoty, powoływanej gdy kawaleria potrzebuje wsparcia lub brak chłopa do kompletu. W koszykówce miano "sixth man" bywa równie drogocenne, co status pewnego starter. Sęk w tym, że Panowie piłkarze rzadziej kierują się dobrem drużyny, czekać na swoją szansę mało kto chce, kariera zbyt krótka i ofert nie brak. Przeciętny rezerwowy ma swoje ambicje, takiego Krychowiaka być może cieszy, że może całą energię skupić na narzeczonej, ale dla Renato Sanchesa ostatni rok to czas stracony. Etykieta talentu z certyfikatem jakości Benfiki, możnowładny Jorge Mendes w roli Anioła Stróża i football w trybie siedzącym. Słabo.

Allegri polubił rotację już jakiś czas temu. W pierwszym sezonie nieśmiało, tak jak warunki na to pozwalały, w kolejnym konkurencyjność stała się faktem. Tegoroczna kampania to już szaleństwo w krainie konserwatyzmu, wyzwoleni od zmieników klasy B, z luksem wyboru i tego o czym mogą tylko śnić w całej Italii- każdą pozycją obsadzoną ponad limit. Początkowo przyjęty niechętnie przez kibiców patent nabrał na popularności. Na jednej nodze obskoczyli Barcelonę, ligę przeszli bezkolizyjnie, załatwili awans do finału CI, wszystko w gorącym okresie, gdy krajobraz sezonu zyskuje kontury, a barwy nabierają na intensywności. Baterii nie brakło na ostatnią prostą, nie trzeba było poświęcić jednego celu kosztem drugiego lub oblizywać ran resztkami sił. Efekt końcowy jest imponujący, do Cardiff ruszamy mając 66% zrealizowanych celów i siły na finalną batalię. Warto było chuchać i dmuchać na Dybale, cackać się z delikatnym Khedirą lub szykować wiekowego Dani Alvesa.

Nie ma przypadku, że pierwsza czerwcowa sobota wywoła emocję u kibiców najbardziej skąpych w siłach drużyn. Być może teoria Darwina wymaga korekty, nie najsilniejsi, a najbardziej oszczędni przetrwają? Cóż z potencjału MSN, skutecznego Lewego lub romantycznej księżniczki z Monako. Choć i jej przyszło odpuścić krajowe puchary na rzecz ligi i europejskiej przygody. Umówmy się, rotacja nie była kluczowym czynnikiem w obu przypadkach, lecz być może niezbędnym narzędziem. Jak leczenie profilaktyczne, dmuchanie na zimne, bo gdy mleko się rozleje będzie po zawodach. Podobno przytoczona metodyka przypadła do gustu szerszemu gronu. "Można mieć pole wyboru i zdrowy skład na majową końcówkę? Bomba, bierzemy to". Nawet zatwardziały w metodach Maurizio Sarri odkrył piękno szerokiej kadry. Rog, Zieliński, Hamsik, sezon długi, talentu nie zabraknie, tym bardziej, że estetyka pozostała. Moda na przyszły sezon i jak to z modą bywa, nie wszędzie zaistnieje. Messi obgryzający paznokcie, a obok pierwszy, lepszy koleś z La Masii, cierpliwie obserwujący konkurenta Cavani, z naturą się nie igra. Aby bawić się w managera pełną gębą trzeba mieć za skórą Sir Alexa Fergusona, niezłomnego na fochy dozorcę sił, dobrotliwego opiekuna, podejście chłodnego analityka, wyrafinowanego psychologa. Rzecz dla wybranych, może doprowadzić do szczytu lub owdowieć w połowie drogi. Chętnych do spróbowania nowego trendu z pewnością nie braknie.


Fino Alla Fine
Forza Juve



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz