środa, 10 maja 2017

Glik-gate- czyli są równi i równiejsi

W zasadzie ten post miałem zacząć od emocjonalnego hejtu- tak jawnego hejtu, kipiącego szczerym "wkurwieniem" i bezkompromisowym unicestwieniem Gliko-kultu. Jako, że to blog i forma swobodna, sprzyjająca frywolnym myślom, to pozwolę sobie na lekkie rozwolnienie nastroju. W tym miejscu, ciesze się, że nie jestem dziennikarzem. Wiecie, kibic reprezentacji Januszem malowany, no i ci wydawcy. Jeszcze komuś w związku podpadną i dupa blada z darmowych wejściówek. Jak mawia Herr Tomasz, w piłce liczą się detale, a ja się w tym konkretnym przypadku zgodzę w pełnej rozciągłości. Bo to mały detal, lekkie smyrnięcie, przecież zrobił to niechcący, a poza tym to nasz Kamil, opaczność narodowej defensywy, zamiećmy pod dywan jak tą babę co się doczepiła się do dyskusji. Skoro diabeł tkwi w szczególe to ma Polski paszport i kopię na co dzień w Ligue 1. Bo po pierwsze, faul był i nawet na Marsie był widoczny, po drugie- jedynie socjopata nie dostrzegłby kryminału. I po trzecie, cała dyskusja wokół- Glikgate ma charakter wtórny. Nie czyn, a jego autor budzi emocje.
 Nie wierzę w obiektywizm, podobnie jak w żyjącego Elvisa. Podstawy metodologii naukowej zapewne w środowisku piłkarskim mają popularność na poziomie twórczości Hannh`y Arendt. Wspominana przeze mnie wybitna socjolożka twierdziła, że zło bierze się z głupoty. "Nie pomyślał, to i głupio postąpił" w wolnym skrócie. A jeśli tak, to osądy powinny tyczyć się bezpośrednio stwórcy i procesu socjalizacji. Jak ulepili z gliny taki będzie. Nie można karcić zbrodniarza, gdyż zbrodnie nie pochodzą z jego woli. I tutaj interpretacja mija się z celem. Głupota może, wróć- wypływa z konkretnego pomysłu- zrób krzywdę. To nic innego jak bezradność, rzecz paraliżująca, karmiąca kompleksy lub tłamsząca wszelkie dokonania. Pan Kamil wczorajszego wieczoru zaliczył powrót do przeszłości. Ten sam stadion, wiele znajomych twarzy i (ten sam) wynik sprowadzający na ziemię.

Świętych szukać możemy w niebie, może na bezludnej wyspie, gdzie pokus brak. W Juve, czy też w pierwszym lepszym Realu lub Chelsea tacy sami ludzie, grzeszni i z wadami. Jedni bardziej czyści, innymi za uszami znajdziemy niejeden paragraf. W lustrzanym odbiciu wrogich tifosich Paolo Montero miewał zbrodnię wypisaną na czole, Beppe Furino igrał z boiskową Temidą, Chiellini`ego już dawno zlustrował Ibrachimović. Tchórz i bandyta w jednej skórze, a na dodatek bezkarnie kryty przez połowę Italii. O casusie Felipe Melo lepiej nie wspominajmy, nadmiar merd w jednym poście wyraźnie przekroczony

Sęk w tym, że taki Montero był łobuzem i nigdy tego nie ukrywał. PRowy odbiór jeszcze bardziej odstraszał rywali i nikt nie wybielał Urugwajczyka. Był nadwornym szefem ochrony Zizou i pierwszym do walki, kiedy kości strzelały. Stały element piłki nożnej, psychiczne stłamszenie rywala, narzucenie swoich zasad walki. Co innego, gdy zwijającym z bólu jest bożyszcze Narodu- sam Robert Lewandowski. Gdy Szkot niemal nie zabrał sezonu snajperowi Bayernu, Pan Tomasz był pierwszym, który żądał zawieszenia dłuższego od ważności wędlin w popularnych dyskontach. Tak więc, Glik-gate opiera się na grząskim gruncie. Zależy z której strony ugryziemy temat i gdzie zaczerpniemy opinii. Mało kto dostrzega fakt, że reprezentant Polski z premedytacją dokonał zamachu na kolano Pipity, zamysł klarowny i tyle w temacie. Trudno w tym dostrzec ferwor walki, bądź nadmiar boiskowej adrenaliny, a na pewno skrawek sportu. To ten sam Kamil, co na J-Stadium tracił głowę jak typowy nowicjusz. Ba, tym razem wypalił na afterparty- "Sędziowie zawsze pomagają Juve". Skoro tak, to dlaczego dograł do ostatniego gwizdka? 

Być może dziennikarze przeszli na zgubną stronę prywaty. Nie raz plotkowali z Glikiem podczas zgrupowań i głupio tak wywlekać na światło dzienne brudów bohatera narodowego. Przecież zrobił wiele dla kadry i nigdy zdrowia nie żałował. Higuain sam sobie winień, a może po prostu przeaktorzył? Wystarczyło, zachować margines tolerancji i logicznego rezonansu. Tak, Glik to fajny chłopina dla bezstronnych, kibic kadry ma prawo kochać wojownika z Gliwic, ale wtorkowego wieczoru zaliczył debilizm wysokich lotów. Kropka. Niby taki wpis potwierdza wiadomy fakt i nie przekreśla klasy doświadczonego defensora. Twitter jak boisko-weryfikuje, dziś Kamil, jutro Lewy poobijany przez Rumunów. Czy i w tedy Vlad Chiricheș dostąpi taryfy ulgowej? Czekam na prawilny zwrot akcji przedstawicieli mediów. A co do meczu? Merda- wybacz Pan, Panie Kamilu. I szkoda, że tego obrazka zabrakło wczorajszego wieczoru. Może odbiór w kraju nad Wisłą byłby bardziej przyziemny... 


Fino Alla Fine
Forza Juve

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz