sobota, 6 maja 2017

Brakujący element układanki? Miralem Pjaniić!

Jak przystało na prawdziwą Damę, Juve co sezon wietrzy szafę. Znoszone bądź wypadające nijako w gąszczu nowych trendów gałgany idą w odstawkę. Blichtr wielkości rządzi się swoimi prawami, z powabem witać nowe rozdanie Serie A, a jednocześnie trzymać fason. Nie lada wyzwanie, gdy lepsze jest wrogiem dobrego i nawet zgrabnie dobrany look wygląda nieźle na chwilę przed pierwszym gwizdkiem. Ten Allegri to taki piłkarski modniś, Maffashion w wydaniu akademickiego gdera. Jednak łeb jak sklep i kombinować potrafi, bo jak coś nie gra to trzeba to poukładać, jak mawiają: mieć trzeba styl, a z rzeczy korzystać. Calcio to nic innego jak kostka Rubika, kto szybciej połapie się w regułach gry, ten na czerwonym dywanie nie poczuje niesmaku. Niezależnie od najbliższych tygodni, temu nerwusowi z Livorno nowa stylówka wyszła na dobre.  W skrócie- Fashionkilla, a w zasadzie- Pjanić majster.
Tak, tak, Pogba z wozu, Allegriemu lżej. Hipsterki Francuz hojnie obdarzył Starą Damę, kilka przyjemnych sezonów, parę wybitnych spotkań i worek złotników na pożegnanie. Sponsor Pipity osierocił drugą linię Juve- tak grzmiały maruderskie tweety, gdy Beppe Marotta spędzał końcówkę wakacji na poszukiwaniu solidnego zastępstwa. Jeśli ktoś  zaliczył blackout, to spieszę z pomocą. Zawieszeni pomiędzy starym, a nowym krojem Bianconeri funkcjonowali w sprawdzonym patencie. Allegri chełbi sprawdzone rozwiązania, a u progu sezonu kombinowanie z nowinkami bywa zgubne. Pjanić? Wrzucony w ściśle określoną rolę miał chodzić jak wskazówki w zegarku, sprawnie i regularnie operować piłką, być cieniem dawnego Pirlo. Podwieszony pod szkieletem, głęboko ustawiony, niby to co grał w Rzymie ale z bardziej doprecyzowaną funkcją. Był wakat, znalazł się dubler. Początkowo nic więcej, szew wąski i nieco krępujący ruchy. Suche liczby przemawiały za Bośniakiem, realny wpływ na grę już gorzej puentował przeprowadzkę na J-Stadium.

Przeżyty i znoszony- pierwszy garnitur już na półmetku sezonu był wyleniały. Nowy outfit miał  nosić się praktycznie i z gustem, równowaga pomiędzy zagęszczoną defensywą w większym stopniu, a bardziej uporządkowanym rozegraniem drugiej linii ,efekt "WOW" jaki przypisujemy duetowi HD był drugorzędny. Fakt pierwszy lecz banalny- Przemeblowanie pierwszego składu odświeżyło Mandzukica i wybawiło Cuadrado z pozornej harówki, drugi- Pjanić zaczął egzystować własnym życiem. Z człowieka zagubionego, jakby głowił się odgadując jakie priorytety stawia przed nim Allegri, wyszedł dostojny maestro. Taki co wiążę grę niczym Super Glue i z czystym sumieniem tempomatem nazwać możemy. Odprawi z kwitkiem wielką Barcę i z przyziemną Pescarą rozegra od niechcenia. Do miana podstawowego kręgu szyjnego Juve pozostało niewiele. Choćby więcej wyrafinowania, gdy nie trzeba się spinać bo iloczyn jakości zrobi swoje lub chłodniejszej głowy, świeżutki foch sterownika Starej Damy nie był od parady.
Pjanić nauczył się Juve niczym maturzysta Potopu Sienkiewicza. Randez-vous w Barcelonie i na deser powtórka z rozrywki w Monaco. Z jednej strony etatowy kreator każdego ruchu do przodu, z drugiej, wolny elektron z doskoku. Żeby pochwał nie było mało, w obronie pewnie kryjąc swą strefę jakby naoglądał się Chorwackiego kolegi. Milowy krok, gdy wyciągniemy Pjanića z poprzedniego sezonu, tego samego, który zaciągał ręczny hamulec ekipie ze Stadio Olimpico w kluczowych momentach i chimerycznością przekreślał status pierwszego reżysera Serie A. Dziś Pjanić bywa bardziej skromny w poczynaniach, nie ilość a jakość jest w cenie. Konkretyzacja- być może tak należy nazwać jakościowy skok Bośniaka. Opierając się na dwumeczu z Dumą Katalonii można przypiąć etykietę uno registy. Z rozpędu ale jednak, gracza na widok, którego ślinią się w Anglii, a Pep Guardiola rysuje nowe trójkąty. Trochę jeszcze wody upłynie zanim (o ile), proroctwa Maxa o klasie top bez dyskusji staną się faktem.  Pytanie ile wówczas będzie kosztować Paul od emotki?
Nie byłoby lepszego Pjanića gdyby nie Allegri. Świadomość niemal w każdym aspekcie gry level up, na nowo ulepiony z gliny, jakby oddarty ze wszelkie maści a`la calcio Splla. Pranie mózgu despoty wykrzesało prawdziwego żołnierza z krwi i kości, jest musztra i kapral na posyłki. Element, którego brakowało na początku sezonu. Jeśli Dybala nie wziął się do roboty lub skrzydła nie dorzucił swoje trzy grosze to hashtag typowe Juve był adekwatny. Po kilku miesiącach, był gracz Romy przejął pałeczkę głównego impresario. To wreszcie casus Samiego Khediry, podobnie jak reprezentant Niemiec przeżywa renesans swej prywatnej definicji podczas pierwszego sezonu w barwach Starej Damy.W zasadzie, obecne Juve przypomina idealną imitację silnika hybrydowego. Ekonomiczny w środach, ze skutecznością ciężkich tłoków. Oby tylko paliwa nie brakło.



Fino Alla Fine
Forza Juve


 

2 komentarze: