czwartek, 20 kwietnia 2017

Pocztówka z Barcelony

Internet.... jakby to określić? To piaskownica dla dorosłych, zamiast łopatki z wiaderkiem, równie plastikowa klawiatura, towarzystwo wzajemnej dezinformacji  i przechwałki o wyższości swych racji. Chuj z argumentacją. Ostatnie dni dosadnie potwierdziły wspomnianą tezę. Ze wszelki zakamarków cyber przestrzeni pojawiało się jedno- "remontada" w wszelakiej odmianie. Od skromnego 4:0, po astronomiczne 7:0, szok, horror, masakra, niepotrzebne skreślić. Wrzący wulkan memów i nagonki la zabawy, za pewniaka uchodziło zwycięstwo Dumy Katalonii. Ba! Miało być z polotem na miarę filmów Jamesa Camerona.  Naczelny wodzirej wesołej biesiady twierdził, że Juve łatwiejsze od PSG, "możemy strzelić trzy bramki, w trzy minuty", "jesteśmy w stanie zagrać nawet ośmioma napastnikami". Zupełnie inny scenariusz zakładał gigant z Turynu. Żadnych fajerwerków, epickiej historii dla pokolenia, bądź płaczliwego lovestory o niespełnionym powrocie. To będzie film "drogi", paradoksalnie tani w środkach, ale za to głęboki w przesłaniu, oparty na  mistyce oblężonej twierdzy, będzie to historia o podróży w głąb duszy-  ego sum via et veritas, et vita. 

Na początek garść prostych faktów, przed rewanżem z Barceloną, Juve miało na koncie jedynie 2 stracone bramki, brak porażki w rozgrywkach LM i czyste konto Buffona od 441 minut. Dodając do tego, solidną zaliczkę z J-Stadium, brak ubytków w składzie, ozdrowiałego Dybale oraz opanowany do perfekcji plan "Anty-Barca", Juve wyruszało jak po swoje. Oczywiście, każdy wolał dmuchać na zimne i nie wywoływać wilka z lasu. Barca drugiej kategorii, to jakby nie było nadal Barca. Pomimo tego, la spiskowcy wietrzyli kanibalizm obarczony kategorią- tylko dla dorosłych. Futbol pod wezwaniem Marca Dorcela, zabrakło jedynie podchmielonego Neymara, krzyczącego na konferencji: "Co, my nie damy rady?!". Europo Januszy, nastała trwa wiosna. 
 Nie będę koloryzował rzeczywistości, środowy wieczór na Camp Nou miał tyle z wielkiej piłki co Wisła Cupiała z Ligi Mistrzów. Śladowe ilości finezji nie czynią uczty z frytek z Maka. Szachy włoskiej maestrii kontra wygłodniała wataha. Podobno sforę wilków można obalić jedynie odstrzałem, bo jak chcą to ukoszą. Barcelonie chęci nie brakowało, amunicji? Ślepaki na potęgę, na 19 prób jeden rodzynek w światło bramki. Może magia posiadania piłki? Argument dziś nieaktualny, bo piłka krążyła lecz na twórczość zabrakło weny i niejednego detalu. De facto, analizować można niemal każdy aspekt gry obu drużyn. Tendencja będzie wiadoma, wnioski tym bardziej. Jak Barcelona mogła tak bardzo popaść w bezpłodność?

Dla kibica Juve, wczorajszy ornament Starej Damy nie był żadnym novum. Typowe Juve w trybie wyjazdowym, mające zaklepany awans i wszelkie środki by przetuptać 90 minut  z mizernym zaangażowaniem ofensywnym. Spinać się dla szpanu by popaść w wojnę na noże? U Allegriego to nie przejdzie. Szachowanie dyfuzorem i dość płytka logika. Juve szybko znaczyło swój teren, okupując twierdze jak podczas zagrożenia terrorystycznego. Barca jak Barca, krążyła jak prawiczek na wiejskiej zabawie, to liczyła na artyzm Neymara, to brała się za proste metody. Niezależnie od tego jakby podopieczni Luisa Enrique brali się za Starą Damę, to i tak czarna polewka była jedynym daniem jakie mogli spożyć. Żyjący z posiadania piłki, nie potrafili przelać formę w treść, jakości monstera ofensywnego w postaci MSN reaktywować w warunkach skrajnej szczelności, zaszczuci i wyjęci z krótkiej gry, klasyka włoskiej roboty i plan wypalił. Wąska strefa, profesura w defensywie, nestor bramkarzy na straży. Jak sobie Allegri pościelił, tak się wyspał...

Mądrzejszy o jeden wieczór, coraz bardziej przekonuje się do myśli, że taki bieg zdarzeń był jedynym z możliwych scenariuszy. Pokuszę się o banał, że Napoli Sarriego zrobiłoby więcej krzywdy wczorajszego wieczoru od podobno- wielkiej Barcy. Wnioski z ostatniej batalii są klarowne: Allegri i jego banda wysyłają jasny sygnał do piłkarskiej Europy- Możemy i spróbujemy. Defensywa kluczem do sukcesu, wiadomo to nie od dziś, lecz jakby nowo nawróceni możemy stawiać pomnik Providentowi myśli catenaccio. Sztuka wojenna Sun Zi nabiera nowego znaczenia, gdy po bagnet sięgają wartownicy pokroju Bonucciego lub Chielliniego. A, że atakować też można, niechaj duchy minionego tygodnia potwierdzą. Jazda przez niemal cały sezon na drugim biegu, tylko po to by wskoczyć w kluczowym momencie na wysokiego konia. Tak,Panie Allegri, zrobił to Pan! Jednak, póki co, to zaledwie powitanie z gąską...


Fino Alla Fine
Forza Juve 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz