niedziela, 9 kwietnia 2017

Moise Kean- talent wielkiej wody czy kolejny As w rękawie Raioli?

Prosta recepta na wychowanka? Wyłowić zanim kolejka nie będzie równie tłumna co przeciętne Krupówki, mądrze budować by nie wylać dziecka z kąpieli i nauczyć DNA klubu aby z miejsca chodził jak wskazówki w zegarku. Nie każdemu jest na rękę ogrywanie młodocianych adeptów futbolu. W prowincjonalnej Atalancie pieniądze na drzewach nie rosną, żyć jakoś trzeba, to i kreowanie przychodzi łatwiej. Że potrafią- wystarczy spojrzeć na tabelę, Turyn to już szczyt lodowca i na zabawę w kinderbale okazji za bardzo nie ma. Od czasów Claudio Ranieriego termin -wychowanek Juventus stracił na jakości. Nasz były szkoleniowiec obiecywał złotą generację, w krótki czasie gotową do podbicia ligi. Davide Lanzafame nie został nowym CR7, jak i Simone Esposito przepadł bez echa. Był rok 2008, a Stara Dama nadal dzierżyła status- w przebudowie. Lata mijają i owoców miejscowej akademii wciąż trudno dostrzec. Ktoś powie, są Marchisio i adoptowany Rugani oraz kilku dzielnie poczynających na obczyźnie potencjalnych Bianconerich, a ja odpowiem mało. Moise Kean rzekomo łamie tezę o słabo żyznej glebie w Turynie. Jak przystało na klienta pyszałkowatego agenta, równie wysokie ego, co talent piłkarski. Najmłodszy debiutant Serie A powoli puka do drzwi dorosłej piłki. Na Primavere za mocny, na ligę (jeszcze) za słaby? Przyszłość 17-latka staje się coraz bardziej istotna dla włodarzy Juventusu, zarówno ze względów czysto sportowych jak i potencjalnych transferów.

O tym, że młodociany Keanem ma papiery na grę wiadomo od kilku miesięcy. Materiał na co najmniej solidnego napastnika, silny, szybki jak błyskawica, znakomicie prowadzący piłkę, z techniką zawstydzającą większość starszych kolegów na swojej pozycji, odnajdujący się na skrzydle jak i pod bramką rywali. Łatka nowego Balo również nie od parady, bo kto w wieku niespełna 17-lat głośno domaga się stałego miejsca w pierwszej drużynie daleki jest nobliwości żółtodzióba. Ale ma również ku temu spore argumenty, w Primaverze wystrzelał co się dało, 9 bramek i 5 asyst na rozegranych 12 spotkań musi robić wrażenie.
Już w poprzednim sezonie, wyraźnie przebijał poziom młodzieżowych rozgrywek. Niespełna bramka na mecz lecz i czyste konto z finalnym podaniami. Kean zszedł na ziemię, oczywiście wciąż nieskąpi buńczuczną pewnością, jednak częściej szuka gry, więcej pracuje w defensywie i nagle dostrzega kolegów z drużyny. Ktoś powiedział młody Balotelli, jak dla mnie prędzej Young Ibra. Od skąpiej dziewiątki w stylu Pipo Inzaghiego, po rolę wolnego elektronu, zupełnie nieskrępowany numerem na plecach. W tym młokosie z Afrykańskim korzeniami tkwi spora dawka artyzmu, jakby urządzał bestialski roast obrońcom i śmiał się z własnych żartów. Niby młodość sprzyja beztrosce i radosnym psotom lecz Kean bawi się w najlepsze, jakby murawa była nieustaną imprezą, gdzie gospodarz może być tylko jeden. Nic tylko czekać, aż wypali: młody to może jestem, ale Pipite zjem na śniadanie

Pora więc na kolejny krok. Allegri nie spieszy się z wprawianiem młodzieży w świat dojrzałych mężczyzn. Opierzony i doświadczony w bojach Pjaca pomimo znakomitej opinii u trenera Starej Damy, pierwszy skład doświadczał z doskoku. Z Comanem było podobnie, na Francuza pomysłu nie było, miejsca na boisku tym bardziej, to i cierpliwość przepadła. Kean jednak trafia na wyjątkowy czas, alternatyw na poległego Chorwata i przemęczonych strzelb jak na lekarstwo, więc i każda para stóp na pokładzie przydatna. Z pewnością 17-letni Kean ma kogo gonić, nieco starszy Mbappe w kilka miesięcy zaskarbił sobie tytuł- talentu dekady. Jak przystało na podopiecznego króla kreowania nowych gwiazd, gorszy być nie może, przynajmniej w medialnych odzewie. Raioli zarzucić można wiele, jednak nie to, że nie potrafi zadbać o minuty dla swoich piłkarzy. Jesienny awans do pierwszej drużyny odbył się na jawnym lobbingu. Wystarczyło postraszyć szybką wyprowadzą i załatwione, ale z tą truskawką na torcie łatwo nie będzie. Nowa umowa= gruba prowizja. 

Gdyby Beppe Marotta był człowiekiem wylewnym, a bynajmniej na takiego nie wygląda, mógłby Mino Raioli- samozwańczemu Panowi i Władcy rynku transferowego, zaśpiewać serenadę pod oknem. Może z tą serenadą przesadziłem, prędzej "Kocham Cie jak Irlandię" byłoby na miejscu, czyli chłodno i w zasadzie pragmatycznie bo mus to mus. Postać równie kontrowersyjna, co skuteczna w działaniach. Bez błogosławieństwa Heroda transferów, niedola jest pewna jak gołębia cień na Krakowskim rynku. Za najlepszych czasów Milanu Ancelottiego, bywający na San Siro jakby sypiał z Berlusconim, ciężko było się połapać kto w rzeczywistości pełni rolę dyrektora sportowego Rossonerich. Na dobrych stosunkach z najbardziej wpływowym agentem zyskaliśmy między innymi Pogbę. Nie byłoby również rekordowego transferu gdyby nie Machiawelizm słynnego agenta.

To przychylność smakosza tłustych posiłków może poprowadzić Donnarummę do Turynu, jak i kolejnych gorących dań w karcie mercato. Juve skazane na Raiolę, niekoniecznie w odwrotną stronę. Wcześniej przytaczany Milan wciąż pokutuje żywot rozgniewanego Heroda. Jak mawiał klasyk: Chcieliście wydy..ć Freda, to Fred wydy..ł Was. Nowa umowa Keana wyrasta na swoistą kartę przetargową, pierwszą transzę za potencjalne rozmowy z bramkarzem Milanu, gest dobrej woli, coś jak wysłanie kwiatów dla żony. Co praktyce oznacza, że trzeba przepłacić i przygotować Allegriego na lokowanie produktu. Kean na legalnym nepotyzmie musi zyskać swoje, kolejny wielki transfer sam się nie zrobi. 

Stajnia Raioli zawsze kipiała piłkarzami wartych grzechu. Pewniakiem był również kierunek przeprowadzi zgodny z aprobatą mistrza ceremonii. Nic w tej branży nie tworzy przyjaźni jak szelest pospolitej mamony. Pieniądz nie śmierdzi, za to łagodzi obyczaje. Kean wita się z dorosłą piłką z bagażem diamentu najwyższej jakości. Nic tylko oszlifować i gwiazda gotowa. Póki co ma sporo do udowodnienia. Szansa na ogrywanie ogonów rośnie z każdą kolejną, ciężką batalią Starej Damy. Wujek dobra rada gra swoje, twierdząc, że Juve jest priorytetem ale nie jedyną opcją. English breakfast widocznie zasmakowało. Maruderzy wietrzą kota w worku, tak dobry być nie może. Odmładza się o kilka wiosen lub za chudy w uszach by coś ugrać w prawdziwej piłce. Jeśli nie na boisku, to może w rapie? Przy takich kontaktach, feat u Migosów gwarantowany.


Fino Alla Fine
Forza Juve

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz