piątek, 24 marca 2017

Przejdź na dietę mówili, będziesz lepszy mówili

Przychodzi baba do lekarza i mówi: Panie doktorze, łykam te tabletki, łykam, ale nie chudnę.
- To nie możliwe! A bierze je pani, tak jak kazałem, dziesięć razy dziennie?
- Oczywiście. Jedna po każdym większym posiłku.
Mniej więcej tak wyglądała dieta Pipity od czasu przybycia do Turynu. Pozornie ale jednak zadowalał optyczne odczucia najbardziej dociekliwych. To od biegania zrzucił co nieco, to bramkę strzelił i nie było sensu się przyczepić. My faceci średnio przejmujemy się wagą, nawet jeśli na zimę założymy Michelin to można wybronić się: "najpierw masa, potem rzeźba". Ba, kult fit-slim-men dobry ale nie dla prawilniaka? Nasz kolekcjoner obgryzionych żeberek stara się jak może by w drużynie Starej Damy nie wyglądać na gościa z przypadku. Bo albo napakowani albo wycieniowani jak kolarze na Tour de France. Dieta nic miłego, ale czego nie robi się dla Scudetto? Wszyscy chcieliśmy żarłoka, ale żarłoka bramek.... No i masz Ci los, z utratą wagi, cały vaib poszedł się je...ć.
Chyba każdy kojarzy widok bekającego Pipity przed pierwszym gwizdkiem w spotkaniu z Udine. Ten to sobie zaraz ucztę uczynni, nie będzie czego poprawić. Jakiś Fofana lub De Paul mają Nas zatrzymać? To jak najechać na mały, biedny kraj i wspomóc rodzimą gospodarkę, przy okazji odbudować szkoły i szpitale. Żeby była jasność, po jednym słabszym spotkaniu skreślenie kogokolwiek graniczy z szaleństwem ale, że wkrótce minie równy miesiąc od ostatniego trafienia Argentyńczyka do siatki rywali  to też rosnąca fala zniecierpliwienia traci na populizmie zyskując sugestywny dylemat. Każda kolejna zmarnowana setka, każde kolejne 90 minut bez gola i jak bumerang wracamy do pytania- Czy to aby Pipita był goleadorem z najwyższej pułki?

Tak drogi Pasibrzuchu, to już nie przelewki. Wchodzimy w decydujący moment sezonu, wóz albo przewóz. Na krajowe podwórko wystarczyło sięgnąć po Bacce, takie Chievo też rozszarpie i nawet Romie krzywdę zrobi. Elkann poznał termin SWAG i chciał zabłyszczeć na bankiecie: Ej, to ja fundnąłem tego grubaska, patrzcie jak prowadzi Juve do Cardiff, nawet Perez żałuje, że postawił na Benzeme. Teraz blado mu i czepia się Bogu ducha winnego Andrei. O Higuainie powiedzieć można wiele, ligowa bestia co ustrzeli Ci mistrza jeśli masz ku temu warunki, w Neapolu wreszcie doceniony odwdzięczył się (trochę nietrafione zważywszy na obecne nastroje) workiem goli. Pan od bramek gdyby nie jeden, mały drobiazg. Ten sam Pipita popada w impotencję gdy słyszy hymn Ligi Mistrzów. Zaledwie 12 bramek (edit: transfermarkt twierdzi, że 16) nikogo nie czyni poważnym snajperem. Bilans mizerny gdy w jednym szeregu wymienimy Lewandowskiego, Suareza lub nawet wyszydzanego Cavaniego. Rozgrywki międzynarodowe, zarówno klubowe jak i reprezentacyjne to coś co nie pasuje wychowankowi River Plate. Grać w środku tygodnia lub w przerwie od ligowych spotkań? Człowieku, grill mi stygnie!
28 luty, pierwszy półfinał z Coppa Italia z Napoli, Syn Marnotrawny policzkuje tonącego Sarriego. Następnie, połowa Półwyspu Apenińskiego ulega zbiorowej histerii, a Rossoneri cofają się w epokę kamienia łupanego gdy barbarzyństwo było środkiem komunikacji. W tym czasie Roma zdążyła przegrać wszystko co było do wygrania, PSG roztrwoniło dobytek zbliżony do PKB jakiegoś San Marino, a Allegri przejmował kolejny klub, o zgrozo dla wschodniego Londynu, Wenger still alive. Szmat czasu, kilogramy mięsa na talerzu. Chodząca reklama Stoperanu straciła na wigorze. Rozumiem, wielki post nie wypada tłusto zastawiać stołu ale potykanie się o swoje nogi i gonienie gołębi na dachu Stadio Luigi Ferraris to ciut za wiele aby nie mówić o zatwardzeniu.

Póki co, posucha Pipity nie przekłada się na wyniki Starej Damy, komplet zwycięstw i remis na Stadio Friuli przejdzie zważywszy na gorący terminarz. Jeśli jednak apetyt na gole nie wróci wszyscy przełkniemy twardy kawałek chleba. W rotacji Allegriego odnaleźli się niemal wszyscy, nawet Dybala marudzący, że nie grywa po 90 minut w każdym spotkaniu, nagle miejsce w składzie zyskał Mandzukić, a nawet środek obrony w iście Salomonowy sposób dostaje obłaskawiony każdą minutą. I tylko ten Pipita grający od kreski do kreski zapłacił za komfort bezpieczeństwa chytrego Maxa. Niby chudszy ale jakby bardziej ociężały, niby sprytniejszy ale jakoś tego nie widać. No i na co było zrzucać zbędne kilogramy?

To, że w Europie bardziej płodny bywa Sergio Ramos wiadomo od dawna. Ale Higuain trafił do Turynu by robić różnice, nomen omen w rozgrywkach Ligi Mistrzów, to główny wyznacznik oceny transferu. Być może nadejdzie niepotomna chwila i w pochmurnej Walii poleją się szampany otwarte przez golazo Pipity. Wiara w ludzie jest, co potwierdza tweet poniżej, jednak chodzę do innego Kościoła i rzadziej bujam w obłokach. Raz, gdyby Higuain trafiał w kluczowych momentach nadal byłby w Madrycie, dwa pozycja najlepszej dziewiątki świata byłaby bezsprzecznie rozstawiona. O ile finał mundialu z Niemcami można puścić w niepamięć, niepierwszy, który pękł przed bramą piłkarskiego raju to pewien schemat staje się aż nadto odczuwalny. Wysoka stawka, brakuje mi amunicji. A Dinamo strzelić to żaden zaszczyt.

Higuain to zjawisko i jak przystało na unikat bywa nieprzewidywalny i trudny do zbadania, to marnuje sytuacje za sytuacją by trafić niemal z przypadku. Geneza irytacji, a z drugiej strony exodus ekstazy. Być może metoda wędki obudziła by dawną bestię. Za każdą bramkę duży kawał mięcha?  Kto jak nie Allegri, który wskrzesił n-ty raz Asamoah i wymyślił nowego Mandzukica ma nauczyć Higuaina gry w LM? Barcelonie strzelać potrafi, wprawdzie statystycznie wypada słabo ale trzy bramki przeciwko Dumie Katalonii z nieba niespadły. Wprawdzie podtekstów w dwumeczu brakować nie będzie jednak to Pipita ma najwięcej do stracenia. Wskażcie dziennikarza, który nie przyczepi się do byłego gracza Realu gdy Suarez przechyli szale zwycięstwa? Który Bianconeri nie poczuje się jak Jacek Ziober gdy nasz grubasek dostanie piłkę łatwiejszą niż uczestniczki Warsaw Shore i wzruszy ramionami? Scenariusz realny bo jakby zaczerpnięty z przeszłości. Dociekliwi twierdzą, że karma za dzielenie szatni z Manolo Gabbiadinim wychodzi na jaw.

Nadmiar krytyki może trochę na wyrost, jeśli miał się zaciąć to lepiej teraz niż w kwietniu. Póki Juve wygrywa, Pipicie uchodzi na sucho dieta bramkowa. Liczby wciąż są okazałe i na pierwszy rzut oka pozwalają na rozgrzeszenie chwilowej niemocy. Gdyby tak jeszcze dorzucił trzy grosze do półfinału LM i zamknął sprawę Scudetto nim zakwasy rozłożą rześkość Starej Damy. To tylko drobne życzenie warte budżetu takiej Atalanty. Nim jednak Pan 90 milionów zje zęby na kuchni wegańskiej, powrót na San Paolo. Już raz pod Wezuwiuszem odnalazł instynkt mordercy. Pora więc na sytą wyżerkę! Bon Appetit...

I powtórki z rozrywki.

Fino Alla Fine
Forza Juve

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz