Gdyby chociaż ćwierć
spekulacji medialnych miało potwierdzenie w rzeczywistości,
beztroski Beppe Marotta rzadziej chodziłby z uśmiechem a`la sołtys
z prowincji. Nucąc pod nosem Zenka Martyniuka może nadal bawić się
w ciuciubabkę, a nas trzymać w przedsionku ery „post Allegri”.
W sumie, Juventini nie powinni narzekać, o czymś trzeba pisać, a
przynajmniej wirtualna przeprowadzka Dybali straciła w oczach
dziennikarzy kategorię „Breaking”. Łamiące za to mogą być
najbliższe tygodnie. Gra warta świeczki-pełna pula, totalna
kontrola, monarcha absolutna w państwie hegemona. Jeśli wierzyć
Oscarowi Wilde- Każda władza degeneruje człowieka, możemy mieć
pewność, że rozwód przyjdzie zanim Gigi Buffon rozanieli się
emeryturą.
Zakładając,
że limit niewypałów media wykorzystały w nadmiarze i temat
„Allegri odchodzi z Juve” jest pewniakiem jak Arsenal można
darować sobie dalszą lekturę. Oh wait. Teraz chorągiewki zmieniły
kurs. Plotka jak plotka, ale tendencja zmierza w ciekawym kierunku.
Nowy kontrakt, związek odświeżony o 4 lata i 5 milionowe
kieszonkowe na waciki. Żeby jakiemuś wyrobnikowi samowolka bokiem
nie wychodziła, pełna swoboda w decyzyjności pierwszej drużyny i
jak można się spodziewać ostateczne „tak” w transferach. W tym
miejscu Antonio Conte szeroko się uśmiecha, a Agnelli sięga po
papierosa. Miał być taki potulny, sporo nam zawdzięcza, a tu po 3
latach powtórka z rozrywki. Pułkownik Kurtz zaczyna jawnie budować
swoje quasi-państwo. To jeden z tych momentów gdy polityka ma
więcej wspólnego z piłką niż wieczorne wydanie Wiadomości.
Trójpodział władzy czy subtelna centralizacja? Podobno dywagacje o
wartościach i ugruntowanych poglądach prowadzą albo do awantury
albo do kieliszków. Pierwszym i drugim pogardzę ale od klarownego
pytania nie ucieknę- Czy warto za wszelką cenę ciągnąć
toksyczne lovestory?
Nie
mam zamiaru się powtarzać, kadencja nerwusa z Livorno jest na tyle
owocna by o rozwodzie pisano jedynie w sferze fantasy, było. To
związek, który służy obu stronom, Stara Dama kipi wigorem i wciąż
zawstydza całą Italię, a jej orędownik ponownie jest „hot” i
ponownie kroczy drogą wielkich rodaków, było. To już wiemy,
wiemy również, że despota ma swoją suszarkę, lubi walnąć
pięścią w stół i jak przystało na członka rodu Bianconerich
uzależniony jest od glorii zwycięstwa. Po kilku latach chyba już
nic nie wypełźnie na światło dzienne. A dla będących w stanie
małżeńskim z większym stażem jak mój chyba nie trzeba
tłumaczyć, że jeśli do tej pory nie poszedł do innej to mu
zależy. Pięknie ale jest jeden ambaras, skoro kocha, lubi i szanuje
to czemu zachowuje się jak klasyczny czarny charakter z latynoskiej telenoweli?
Allegri
jest cwany, za nim ponownie powie „si” chce spisać intercyzę.
Stawka toczy się o coś więcej niż bezpośrednia władza, to walka
o manifest jakim inicjowano totalitarne podwórka, a sprzeciw ciszą
milkł. By patrzeć z góry na każdego i czuć woń własnego „ja”.
Takiej władzy jaką żąda Allegri ma niewiele kolegów po fachu.
Żaden Bonucci nie wychyli się już przed szereg, akty
nieposłuszeństwa będą piętnowane, aż nawet syci nabiorą wody w
usta. Żadnych świętych krów, żadnej demokracji, to nie prym
Kononowicza z cieniem Machiavellego, to jawna despocja.
Jeśli
wierzyć plotce, która zrodziła czytane linijki, W ten oto sposób
do stołu podejdzie dwóch graczy. Pierwszy ma z góry lepszą
pozycję, zna karty rywala i sam posiada asa w rękawie, Barceloński
blef może okazać się pewniakiem albo i nie, w razie czego Londynem
można postraszyć, poza tym, nie gra va bank i bez problemu może
odejść od stołu. Znając zdolności Marotty do kantowania (patrz-
zagrywka z transferem Pipity) zostanie rozczytany zanim mrugnie.
Poker star dla ułomków, w żadnej alternatywnej rzeczywistości
nasze panoramiczne poker face nie poczułby Vitorii, nic poza obecnym stanem ugrać nie może.
Co
zgubiło obecnego trenera Chelsea ma stać się orężem bardziej
lajtowej wersji autokraty? Antek był swoim chłopem, swoje wybiegał
i zostawił na boisku dla Starej Damy, tknął życie gdy inni
stawiali świeczki na Turyńskim gigancie. Cokolwiek Max nie
zrobi to zawsze będzie obca krew, nadal niosąca życie i emanująca
wielkością ale jednak obca. To jak oddanie Białego Domu w ręce
Terminatora z Austrii. Rzecz wbrew tożsamości,naturalnemu porządkowi i logice. Dobrowolna abdykacja zarówno Agnelliego jak i Moratty z czasem wypędzi Bonucciego w kozi róg a Dybali da powody do bukowania biletu do bardziej słonecznej części starego kontynentu. Z czasem król okaże się nagi i samotnie kroczy po swoich włościach. Niech francuski nestor świeci przykładem.
Chciałoby
się napisać coś o nowej umowie Dybali, pojawiającym się na
horyzoncie Verratiim lub innym nowym cacku Marotty. Biegle oddać
stan rzeczywisty zamiast snuć antyutopijne scenariusze. Średnio widzę wizję Włoskich rządów żywcem wyrwanych z czasów Sir Aleksa Fergusona, nie te miejsce, nie ten klimat, nie ten człowiek. W przepychaniu liny staje z boku. Ani pełnia władzy w rękach Allegriego mi nie pasuje, ani pożganie nie wydaje się atrakcyjną opcją. Parafrazując słowa Hirka Wrony: Niech wygra Juventus. Tym bardziej, że bliżej mi do słów Orwella niż Wilda: Władza
polega na poniżaniu i na zadawaniu bólu. Władza oznacza rozrywanie
umysłów na strzępy i składanie ich ponownie według obranego
przez siebie modelu.
Fino Alla Fine
Forza Juve
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz