wtorek, 28 lutego 2017

Powrót syna marnotrawnego. Pipita wraca na San Paolo

Pamiętacie Biblijną przypowieść o synu marnotrawnym? Jest ona na tyle uniwersalna by wpisać się w wiele nurtów zachowań człowieka, a jednocześnie sięga po broń dużego kalibru- wyrzutów sumienia. Zdrada, rozpusta, grzech ma wiele imion. Czy ktoś widzi Pipite męczącego się w koszulce Juve? Wzrokiem wodzącym za dawnymi kompanami? Cierpiącego bez Callejona, Hamsika, Hysaja lub Mertensa przy boku? Na insta już nowi followersi, na murawie nowa, jeszcze lepsza sfora. „Traktuje go ja syna, który mnie wku..ł”- sęk w tym, że syn nie czuje winny. Wbijający nóż aż po rękojeść w grudniu uwodnił, że propozycji z Turynu po prostu odrzucić nie mógł. Prędzej Wezuwiusz zgaśnie, niż kibice Napoli wybaczą zdradę swojemu dawnemu idolowi. Być może za kilka godzin przybędzie im kilka nowych powodów do nienawiści.

Nad Neapolem pojawił się smog, to dym z popielniczki Sarriego. Powodów do bonusowej paczki papierosów nie brakuje. Pozamiatane w lidze, Roma ucieka jakby przesiadła się do bolidu Mercedesa, w Lidze Mistrzów wojna na noże skończyła się mocnym krwawieniem, a żeby ciężkich potyczek nie było mało- do kipiącego wulkanu przyjeżdża wielkie Juve. Żarty się skończyły i sąd Boży jaki przyniosą najbliższe dni może okazać się bezlitosny. W przeciągu tygodnia Błękitni mogą polec na każdym froncie. Mało? Dorzućmy grzmiącego De Laurentisa i obraz tonącego okrętu jawi się w realnych kształtach. Duch święty drużyny Arka Milika i Piotra Źielńskiego rzucił kości: „Nie chcę kłócić się z decyzjami trenera, wolę zostawić to dla siebie. Sądzę jednak, że powinniśmy zagrać w inny sposób. Wysoki pressing nie jest dobrym rozwiązaniem na każdy mecz, taktykę trzeba zmieniać. Trzeba mieć przygotowane różne warianty, ale nie można trenować ich kilka dni przed Ligą Mistrzów.” Sarriemu obrywa się na każdym kroku, złe decyzję personalne, zła taktyka, złe ustawienie, za mało logiczne zachowanie na rynku transferowym również oberwał. Umówmy się, czas Manolo Gabbiadiniego w drużynie Napoli minął, a w Premier League błyszczy nawet Żaba z Interu.

Nowy Higuain z Belgii

W takiej atmosferze tylko wariat spałby spokojnie. De Laurentis znów pokazuje, że w klubie nie ma większych od niego. To nie Turyn, tutaj despotyzm trenera kończy się jak w serialu Gomorra. Być może stryczek nad Sarrim to zagrywka a`la vabank, presja jeszcze nikogo fizycznie nie zabiła. Wszystko się wali więc nie ma czego ryzykować, tym bardziej, że jakość piłkarska nie budzi dyskusji. Chyba wszyscy mamy świadomość, że po transferze Pipity na J-Stadium ofensywy obu ekipy zaliczyły krok w przód. Stara Dama dostała kata którego żaden szwadron śmierci nie pogardziłby, dla podopiecznych Sarriego nastała wielka improwizacja. Mertens jak Maradona, najlepszy z możliwych Callejon, Pan i Władca Hamsik- było czym straszyć i czym strzelać. Absencja Milika powoli przechodziła w zapomnienie, a temat nowego napastnika stawał się obojętny nie tylko dla postronnych.

Bardziej nauczyciel niż ojciec

Kto jak kto ale Maruzio Sarri ma prawo czuć się zraniony przez obecną gwiazdę Starej Damy. W kilka miesięcy stał się najważniejszym trenerem w karierze Higuaina. Argentyńczyk miał z miejsca wskoczyć w buty Cavaniego, szybko udowodnić, że w Madrycie wybrali nie tą dziewiątkę. Nazwanie pierwszych dwóch sezonów Pipity na San Paolo nieudanymi byłoby poważnym wykroczeniem. 17 i 18 bramek jak na początki z Serie A wygląda dobrze nie tylko na papierze. Brakowało jednak wyników drużyny, elektryzmu jakim błyszczał Urugwajczyk. Wydatek rzędu 40 mln zaczynał uwierać De Laurentisa, a Napoli traciło dystans do czołówki. Palacz w przeciwieństwie do swojego poprzednika wiedział czym zdobędzie serca kibiców. Taktyczna partyzantka, mniej kalkulacji więc fantazji, to od początku był związek pełen chemii. W tej radosnej wizji Pipita poczuł się jak u Pana Boga za piecem. 36 bramek w lidze zmieniło perspektywę i po raz pierwszy od kilku lat klub stał się za mały dla Pipity. Dom i „miłość” ojcowska okazały się niewystarczające. Dla kibiców Napoli Higuain był niczym wybawiciel, Krzysztof Kolumb w drodze do wyśnionego Scudetto z kraju Boga futbolu, człowiek mentalnością zbliżony do regionu. Dziś zdrada nad zatoką Neapolitańską przestała być kobietą, przestała być powodem do rozwodu, stała się spersonalizowaną przeszłością która dała o sobie znać w grudniu.

Przegrał z ryzykiem

Dziś obaj dżentelmeni podejdą do sprawy po męsku, bez sentymentów. Jeden zasmakował w mentalności Juve i chce kontynuować hegemonię, drugi traci grunt pod nogami a srebrna kostucha czyha. Sorry, taki mamy klimat mógłby powiedzieć któryś z poprzedników ale trudno nie dostrzec wzmożonej surowości w stosunku do rodowitego Neapolitańczyka., a jeszcze kilka tygodni temu było całkiem miło: „Styl Sarriego jest spektakularny, ale również może być ryzykowny i powodować przykre niespodzianki.” Pod wodzą Mazzarriego chaosu nie brakowało, za czasów Beniteza momentami było go na tyle, że nawet w obecnej Bologni nie poczuliby się nieswojo. Sarri to swój człowiek, człowiek z miasta, oddany regionowi, a zawód takiego boli jeszcze bardziej. W ten sposób Ojciec i Syn marnotrawny trafiają do jednego ogródka. Pierwszy może poczuć się zdradzony brakiem zaufania i odbieraniem autorytetu, drugi wraca do miejsca gdzie na nowo przywrócono mu wiarę w siebie, gdzie wskoczył na wyższy bieg i stał się czołową dziewiątką globu. Jak stwierdził Ivan Perisić w tej branży nie ma nic pewnego, idąc krok dalej nagle słowo zdrada zaciera się, dziś być albo nie być Sarriego osłabia kontekst powrotu Pipity do Neapolu. Życie toczy się dalej, a na Sao Polo mają wystarczająco problemów.

Wszystko albo nic

Po niektórych wypowiedziach Srebrnego Lisa może odczuć, że Marotta zrobił przysługę kupując Pipitę. „Higuain jest lepszy od Mertensa tylko pod względem ilości, bo strzelił więcej bramek, ale pod względem jakości, asyst i altruizmu, wybieram Driesa. Jest o wiele przydatniejszy dla drużyny od Pipity i w przeciwieństwie do Higuaina, gdy się złości to tylko na siebie, a nie na błędy popełniane przez kolegów z drużyny.” Magia Belga uleciała jak cały polot drużyny Napoli, wystarczyły dwie porażki by najatrakcyjniejsza drużyna na Półwyspie Apenińskim zadławiła się własną śliną. Powrót syna marnotrawnego może utracić cały swój Biblijny majestat. Jeśli Pipita nie okaże miłosierdzia to z początkiem marca drużynę Sarriego sięgnie coś gorszego od plag Egipskich- złość De Laurentisa.


Fino Alla Fine
Forza Juve

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz