Bracia i siostry!
Wszyscy zrzeszeni wspólnotą juventino oto
nadszedł ten dzień. Anderson Hernanes de Carvalho Viana Lima zwany
potocznie Hernanes`em opuszcza J-Stadium, co dla wielu z Was zapewne
oznacza powód do świętowania. Kamień z serca spadł również mi,
ubytek sportowy znikomy, w zasadzie na poziomie występów
Brazylijczyka w barwach Juve, a parę milionów euro można odłożyć
na letnie zakupy. Jeszcze parę lat temu były już zawodnik Starej
Damy uchodził za czołowego piłkarza na swojej pozycji w Serie A.
Dziś żegnany z pocałowaniem ręki. Dlaczego przygoda stałego
bywalca kpin, mało wysmakowanych memów i ławki rezerwowej z góry
skazana była na klęskę? Cóż, przeznaczenia nie oszukasz...
Hernanes niepowołany na mecz z Interem, odchodzi do Chin, Juventus zarobi około 10 milionów. pic.twitter.com/I0NjgfVyNI— Patryk Kubik (@pat_kubik) 4 lutego 2017
Bez
owijania w bawełnę. Hernanes w barwach Juve miał jak u Pana Boga
za piecem. Trochę sobie pograł, posmakował przygody Ligii Mistrzów
i co najważniejsze mocno wzbogacił stosunkowo ubogą w dokonania
kartotekę sukcesów. Kto by nie chciał przytulić bez wysiłku
Scudetto i Copa Italia, dzielić szatnię z graczami pokroju Gigiego
Buffona, Pipity bądź Leo Bonucciego, w dodatku za niezłą pensję.
Niejaki Padoin, nigdy nie wychodził przed szereg. Od początku
wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z notabene graczem pokroju
swojej byłej drużyny. Conte potrzebował uniwersalnego plastra,
Simone gwarantował takie usługi. Przypadek Hernanesa jest zgoła
inny. Szykowany do pierwszej jedenastki, z konkretnie przypisaną
rolą na boisku. Ograny w realiach calcio, z wyrobioną marką w
barwach Biancocelesti
i łatką biegającej przeciętności zaskarbionej dzięki występom
w drużynie Interu. To nie mogło wypalić...
Hernanes
stał się kozłem ofiarnym wpadki transferowej Moratty. Plan na
pozyskanie latem 2015 roku trequartisty
brutalnie zweryfikował rynek. Z parapetówki u Draxlera pozostał
wilczy humor na Twitterze, równie obiecujące wówczas alternatywy z
trudnych do wyjaśnienia przyczyn zaprowadziły Starą Damę do
Mediolanu. 11 mln i niechciany na San Siro pomocnik wydawał się
skrajnie oszczędnościowo-przyziemnym rozwiązaniem. Hernanes miał
dać większy komfort w środku pomocy, Allegriemu umożliwić grę
na wcześniej wspominanego trequartiste.
Chyba sam Marotta nie wierzył w taki scenariusz, mając na uwagę
skok jakościowy jaki jest głównym motorem napędowym każdego
mercato pozyskanie Brazylijczyka można traktować jedynie w
kategorii uzupełnienia kadry. Transfer stricte pasujący do kampanii
z czasów Lugi Del Neri`ego i nadmuchany stranierich a`la Jorge
Martinez.
Tak
więc twór- Juve i Hernanes było związkiem dwóch prędkości.
Drużyna po świeżym liftingu z piłkarzem niechciany przez kibiców,
niespecjalnie wnoszącym jakość do zespołu. Bilans wychowanka São
Paulo dla Starej Damy- 32 spotkania we wszystkich rozrywach i 2
bramki nikogo nie przekona. Z błyskotliwej szybkości,
charakterystycznej dla Canarinhos łatwości prowadzenia piłki,
atomowego uderzenia zostały jedynie urywki na YouTubie. Stary
Hernanes potrafił zaskoczyć rywala, momentami gwarantował różnice
upoważniającą do porównań z słynnymi rodakami, ot taki Hamsik
po kilku głębszych.
„Prorok” w koszulce
Juve wyglądał jak dziecko we mgle. Skrajnie bezproduktywny,
nieporadny, klasyczny przykład jeźdźca bez głowy. Wprawdzie
okazji do wykazania było niewiele ale sam zainteresowany nie dawał
powodu by częściej gościć w wyjściowym składzie. Z meczu na
mecz jedynie utwierdzając przekonanie, że trafił do Turynu przez
pomyłkę. Być może nie pasował Allegriemu, a konkurencja okazała
się szklanym sufitem. Gość który przez kilka sezonów był
filarem Lazio przegrywał z kim popadnie. Taki Hernanes spokojnie
mógłby grać amanta w telenoweli, zaistnieć w polityce gdyby
poglądy okazały się mniej bezpłciowe od posiadacza lub zostać
bożyszczem gospodyń domowych. Zakładam, że prawie każdy
przymierzany pod koniec sierpnia 2015 do Juve od Vazqueza, Soriano po
Witsela i Januzaj`a, dałby więcej drużynie, a przynajmniej w
ocenach po meczowych byłoby nieco więcej kolorytu.
Anemiczność wyśrubowana
do granic absurdu, coś jak wers „O północy chodźmy na dach”,
nijak mająca wartość samą w sobie. Mało kto spodziewał się
wielkich pozytywów z tego transferu ale jego irracjonalność
przebiła wszelkie oczekiwania. Po piłkarzu aż nadto doświadczonym
również na poziomie reprezentacyjnym można było spodziewać się
czegoś więcej. Wkład Hernanesa w ostatnie Scudetto był równie
mizerny co dokonania Cezarego Trybiańskiego w NBA. Generalnie odbiór
byłego reprezentanta Brazylii byłby inny gdyby nie fakt, że
przybył w miejsce obiecanego
trequartisty, ogryzek
zamiast jabłka musiał rozwścieczyć. Zamiast zastrzyku
ofensywnej alternatywy dostaliśmy piłkarza mentalnie zawieszonego w
czasie, konkretnie we własnym samochodzie gdy ze łzami w oczach
żegnał się z kibicami Lazio. Z każdym kolejnym meczem
udowadniający że Juventus był zza wysokim koniem. To żaden wstyd,
można przybić piątkę Marco Boriello lub Mauricio Isli.
Niewykluczone, że w Państwie Środka, wśród biegających
Pokemonów „Prorok” wróci na właściwe tory, bo jeśli nie uda
się zrobić furory w Chinese Super League to na karierę donżuana
będzie już za późno.
Forza Juve
Fino Alla Fine
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz