Pamiętacie Biblijną
przypowieść o synu marnotrawnym? Jest ona na tyle uniwersalna by
wpisać się w wiele nurtów zachowań człowieka, a jednocześnie
sięga po broń dużego kalibru- wyrzutów sumienia. Zdrada,
rozpusta, grzech ma wiele imion. Czy ktoś widzi Pipite męczącego
się w koszulce Juve? Wzrokiem wodzącym za dawnymi kompanami?
Cierpiącego bez Callejona, Hamsika, Hysaja lub Mertensa przy boku?
Na insta już nowi followersi, na murawie nowa, jeszcze lepsza
sfora. „Traktuje go ja syna, który mnie wku..ł”- sęk w tym, że
syn nie czuje winny. Wbijający nóż aż po rękojeść w grudniu
uwodnił, że propozycji z Turynu po prostu odrzucić nie mógł.
Prędzej Wezuwiusz zgaśnie, niż kibice Napoli wybaczą zdradę
swojemu dawnemu idolowi. Być może za kilka godzin przybędzie im
kilka nowych powodów do nienawiści.
Nad
Neapolem pojawił się smog, to dym z popielniczki Sarriego. Powodów
do bonusowej paczki papierosów nie brakuje. Pozamiatane w lidze,
Roma ucieka jakby przesiadła się do bolidu Mercedesa, w Lidze
Mistrzów wojna na noże skończyła się mocnym krwawieniem, a żeby
ciężkich potyczek nie było mało- do kipiącego wulkanu przyjeżdża
wielkie Juve. Żarty się skończyły i sąd Boży jaki przyniosą
najbliższe dni może okazać się bezlitosny. W przeciągu tygodnia
Błękitni mogą polec na każdym froncie. Mało? Dorzućmy
grzmiącego De Laurentisa i obraz tonącego okrętu jawi się w
realnych kształtach. Duch święty drużyny Arka Milika i Piotra
Źielńskiego rzucił kości: „Nie chcę kłócić się z
decyzjami trenera, wolę zostawić to dla siebie. Sądzę jednak, że
powinniśmy zagrać w inny sposób. Wysoki pressing nie jest dobrym
rozwiązaniem na każdy mecz, taktykę trzeba zmieniać. Trzeba mieć
przygotowane różne warianty, ale nie można trenować ich kilka dni
przed Ligą Mistrzów.” Sarriemu obrywa się na każdym kroku,
złe decyzję personalne, zła taktyka, złe ustawienie, za mało
logiczne zachowanie na rynku transferowym również oberwał. Umówmy
się, czas Manolo Gabbiadiniego w drużynie Napoli minął, a w
Premier League błyszczy nawet Żaba z Interu.
Nowy Higuain z Belgii
W
takiej atmosferze tylko wariat spałby spokojnie. De Laurentis znów
pokazuje, że w klubie nie ma większych od niego. To nie Turyn,
tutaj despotyzm trenera kończy się jak w serialu Gomorra. Być może
stryczek nad Sarrim to zagrywka a`la vabank, presja jeszcze nikogo
fizycznie nie zabiła. Wszystko się wali więc nie ma czego
ryzykować, tym bardziej, że jakość piłkarska nie budzi dyskusji.
Chyba wszyscy mamy świadomość, że po transferze Pipity na
J-Stadium ofensywy obu ekipy zaliczyły krok w przód. Stara Dama
dostała kata którego żaden szwadron śmierci nie pogardziłby, dla
podopiecznych Sarriego nastała wielka improwizacja. Mertens jak
Maradona, najlepszy z możliwych Callejon, Pan i Władca Hamsik- było
czym straszyć i czym strzelać. Absencja Milika powoli przechodziła
w zapomnienie, a temat nowego napastnika stawał się obojętny nie
tylko dla postronnych.
Bardziej nauczyciel
niż ojciec
Kto
jak kto ale Maruzio Sarri ma prawo czuć się zraniony przez obecną
gwiazdę Starej Damy. W kilka miesięcy stał się najważniejszym
trenerem w karierze Higuaina. Argentyńczyk miał z miejsca wskoczyć
w buty Cavaniego, szybko udowodnić, że w Madrycie wybrali nie tą
dziewiątkę. Nazwanie pierwszych dwóch sezonów Pipity na San Paolo
nieudanymi byłoby poważnym wykroczeniem. 17 i 18 bramek jak na
początki z Serie A wygląda dobrze nie tylko na papierze. Brakowało
jednak wyników drużyny, elektryzmu jakim błyszczał Urugwajczyk.
Wydatek rzędu 40 mln zaczynał uwierać De Laurentisa, a Napoli
traciło dystans do czołówki. Palacz w przeciwieństwie do swojego
poprzednika wiedział czym zdobędzie serca kibiców. Taktyczna
partyzantka, mniej kalkulacji więc fantazji, to od początku był
związek pełen chemii. W tej radosnej wizji Pipita poczuł się jak
u Pana Boga za piecem. 36 bramek w lidze zmieniło perspektywę i po
raz pierwszy od kilku lat klub stał się za mały dla Pipity. Dom i
„miłość” ojcowska okazały się niewystarczające. Dla kibiców
Napoli Higuain był niczym wybawiciel, Krzysztof Kolumb w drodze do
wyśnionego Scudetto z kraju Boga futbolu, człowiek mentalnością
zbliżony do regionu. Dziś zdrada nad zatoką Neapolitańską
przestała być kobietą, przestała być powodem do rozwodu, stała
się spersonalizowaną przeszłością która dała o sobie znać w
grudniu.
Przegrał z ryzykiem
Dziś
obaj dżentelmeni podejdą do sprawy po męsku, bez sentymentów.
Jeden zasmakował w mentalności Juve i chce kontynuować hegemonię,
drugi traci grunt pod nogami a srebrna kostucha czyha. Sorry, taki
mamy klimat mógłby powiedzieć któryś z poprzedników ale trudno
nie dostrzec wzmożonej surowości w stosunku do rodowitego
Neapolitańczyka., a jeszcze kilka tygodni temu było całkiem miło:
„Styl Sarriego jest spektakularny, ale również może być
ryzykowny i powodować przykre niespodzianki.” Pod wodzą
Mazzarriego chaosu nie brakowało, za czasów Beniteza momentami było
go na tyle, że nawet w obecnej Bologni nie poczuliby się nieswojo.
Sarri to swój człowiek, człowiek z miasta, oddany regionowi, a
zawód takiego boli jeszcze bardziej. W ten sposób Ojciec i Syn
marnotrawny trafiają do jednego ogródka. Pierwszy może poczuć się
zdradzony brakiem zaufania i odbieraniem autorytetu, drugi wraca do
miejsca gdzie na nowo przywrócono mu wiarę w siebie, gdzie wskoczył
na wyższy bieg i stał się czołową dziewiątką globu. Jak
stwierdził Ivan Perisić w tej branży nie ma nic pewnego, idąc
krok dalej nagle słowo zdrada zaciera się, dziś być albo nie być
Sarriego osłabia kontekst powrotu Pipity do Neapolu. Życie toczy
się dalej, a na Sao Polo mają wystarczająco problemów.
Wszystko albo nic
Po
niektórych wypowiedziach Srebrnego Lisa może odczuć, że Marotta
zrobił przysługę kupując Pipitę. „Higuain jest
lepszy od Mertensa tylko pod względem ilości, bo strzelił więcej
bramek, ale pod względem jakości, asyst i altruizmu, wybieram
Driesa. Jest o wiele przydatniejszy dla drużyny od Pipity i w
przeciwieństwie do Higuaina, gdy się złości to tylko na siebie, a
nie na błędy popełniane przez kolegów z drużyny.” Magia
Belga uleciała jak cały polot drużyny Napoli, wystarczyły dwie
porażki by najatrakcyjniejsza drużyna na Półwyspie Apenińskim
zadławiła się własną śliną. Powrót syna marnotrawnego może
utracić cały swój Biblijny majestat. Jeśli Pipita nie okaże
miłosierdzia to z początkiem marca drużynę Sarriego sięgnie coś
gorszego od plag Egipskich- złość De Laurentisa.
Fino Alla Fine
Forza Juve